Wieczorem dojechaliśmy do Aqaby. Jest to ładne, turystyczne miejsce.
Ale właśnie tu zaczęły się kłopoty. Przewodnik znowu nas okłamał. Wizę i bilety bez problemu można załatwić w porcie. Po długich rozmowach z tutejszymi urzędnikami (pozdrowienia dla Waleeda:) decyzja zapadła. Garbi nie jedzie do Afryki. Nie jesteśmy w stanie obejść przepisów i nikt normalny nie posiada takiej sumy.
Bardzo żałuję, że tak się musiało stać. Nasz cel nie zostanie osiągnięty, ale i tak było cudownie! a wszystkim, którym udało się pojechać do Egiptu własnym samochodem naprawdę gratuluje.
W dalszą drogę ruszamy już sami. Garbi czeka w porcie.
Z promami tutaj też jest nietypowa sprawa. Otóż nie ma konkretnej godziny, podany jest tylko kilkugodzinny przedział, który tez nie zawsze jest prawdziwy. My mieliśmy szczęście załapać się na nocny kurs nie czekając wielu godzin.
Prom jest straszny. Nawet nie wiem do czego to porównać, ale ja czułam się tam bardzo dziwnie. Miałyśmy w plecaku małpeczkę, ale bałam się, że jak ją wyjmę zostanę zjedzona przez tutejszych. Noc ta była długa i męcząca. Wszyscy wkoło stosowali kimę "na gwoździa"
bądź "na popielniczkę". Jednak moja głowa nie znalazła dla siebie odpowiedniej pozycji..