Dotarliśmy do Egiptu. Znów jest brudno, chaotycznie. Nie ma rozkładu jazdy autobusów. Odjeżdżają jak się zapełnią. Każdy woła o bakszysz. W autobusie oprócz nas są jeszcze 3 arabki. Reszta to faceci. Palą podczas jazdy. Każdy z nich wiezie gigantyczną torbę. W pewnym momencie ktoś za nami zdjął buty i zatruł powietrze... a przed nami jeszcze kilka godzin podróży.
Wszystko śmierdzi i my też.