Późno w nocy cudem dojechaliśmy do Iskenderun. Dziwnym trafem w żadnym hotelu nie było miejsc. Po raz kolejny panowie policjanci okazali się bardzo pomocni. Dopilnowali abyśmy dostali pokój i nie przepłacili zbyt dużo!
Rano poszliśmy nad morze, a tam deszcz ;/
ale generalnie to bardzo urokliwe miejsce, przez chwile poczułam się jak na Chmielnej w Warszawie:)
Ponieważ po godzinie nie było co robić... ruszyliśmy dalej
kierunek- Antakya- starożytna Antiochia, miasto o prowincjonalnej urodzie (czyt. brzydkie)
Znajduje się tu najstarsza katedra świata (swoją drogą to ciekawe ile jest na świecie takich najstarszych katedr), w tym kościele w grocie głosił kiedyś kazania św. Piotr i tutaj po raz pierwszy został użyty termin chrześcijanin
16:56 odpadła tablica rejestracyjna (znowu)
17:17 dojechaliśmy do granicy syryjskiej, która wyrosła nagle wśród pagórków, tak bez ostrzeżenia... nie było sklepów, kantorów ani kibli, ale za to pan cinkciarz szybko nas zauważył i już z odległości 100m za nami biegł
nie wiem czy nas oszukał czy nie... może lepiej zapytać o ile?:P